Na co dzień przeważnie nie zdajemy sobie sprawy, jak doniosły wpływ na dzieje ludzkości wywarła publikacja Księgi nad Księgami. Zazwyczaj nie myślimy o niej zapewne jako o książce, a przecież tym właśnie jest. Ma swojego Autora, linię fabularną, podział, a nawet… notę od tłumacza (Syr 0 BT). I chociaż na kanon Biblii składają się 73 pomniejsze dzieła, mało kto posiada je wydane odrębnie – co najwyżej w dwóch tomach. Często na niepowtarzalnym papierze, powołanym do istnienia specjalnie dla tej jednej pozycji wydawniczej, na papierze biblijnym.
Badanie Pisma Świętego to zajęcie tak złożone, że istnieje osobna dyscyplina, a raczej grupa dyscyplin naukowych badających tę książkę – biblistyka. Nic dziwnego, wszak pisanie Biblii rozciągnęło się na długie stulecia. Początek datuje się na XII, może nawet XV w. p.n.e., a „najnowsze” księgi pochodzą z końca I w. n.e. Pierwsze zdanie mówi o początku czasów, czyli stworzeniu świata, a ostatnia część przepowiada jego koniec. Minęło zatem niecałe dwa tysiące lat od zakończenia procesu twórczego, a utwór niezmiennie można uważać za światowy bestseller.
Niewątpliwie na jej rozpowszechnienie w dużym stopniu wywiera wpływ ważność poruszonych treści. Wraz z miliardami chrześcijan, obecnych i nieobecnych już w świecie doczesnym, podzielamy wiarę, iż jest to zbiór ksiąg natchnionych przez samego Boga (por. 1 Tes 2, 13 BT), jedna z metod Jego komunikacji, utrwalający przekazywanie Jego objawień, m. in. tego najważniejszego, uosobionego w Jezusie Chrystusie. Zbiór ten sam o sobie mówi, iż zdolny jest, w sensie duchowym, trafić do serca człowieka na podobieństwo miecza (por. Hbr 4, 12-13; Ef 6, 17 BT). Przywołane przed chwilą odnośniki, tzw. sigla, to kolejny atrybut zarezerwowany wyłącznie dla ponadczasowych dzieł, pomagający sprawnie odszukać interesujące nas miejsce w morzu tekstu.
Pismo Święte odegrało także nieprzeciętną rolę w budowaniu wielu cywilizacji na przestrzeni wieków. Ograniczając się choćby do tych, które trwają w czasach współczesnych, o Księdze nad księgami jako swoim fundamencie mogą bez omyłki myśleć przedstawiciele cywilizacji zachodniej, prawosławnej oraz latynoamerykańskiej. W ich przypadku chrześcijaństwo (które ma się do Biblii tak, jak upieczone ciasto ma się do przepisu na nie) stało się podwaliną dorównującą, a może nawet przewyższającą znaczeniem filozofię grecką, prawo rzymskie i język łaciński. Wzrasta również jego autorytet w cywilizacji afrykańskiej.
Wycliffe Global Alliance, którego misją jest, aby wszyscy ludzie mieli dostęp do przekładu Biblii w preferowanym przez siebie języku i formacie*, w swoich statystykach podaje, że cały tekst kanonu w 2016 r. był dostępny w 636 językach. Pomimo, że to jeszcze niewielka część całego bogactwa lingwistycznego globu, liczba ta robi wrażenie, gdy uświadomimy sobie, że na świecie istnieje ok. 200 niepodległych państw. Który pisarz nie chciałby być autorem czegoś tak popularnego? Nic dziwnego, że sama nazwa dzieła pochodzi od greckiego słowa biblos oznaczającego po prostu książkę!
Wciąż jednak dostępu do pełnej wersji Biblii w swoim pierwszym języku nie ma ok. 1,5 miliarda ludzi. Warto otoczyć ich modlitwą, aby Słowo Boże dotarło na „wszystkie krańce ziemi”. Tworzenie Pisma Świętego dobiegło końca, ale nowy rozdział w historii ludzkości jest jeszcze do napisania – być może w taki sposób, by nie zaistniała potrzeba angażowania benedyktyńskiego trudu w celu przetłumaczenia go, tak jak do tej pory. Przekład Biblii i związane z nim następstwa to jednak wyśmienity temat na osobny artykuł.
*źródło: https://www.wycliffe.net/about-us