Jak tylko Polska stała się członkiem Unii Europejskiej (rzecz jasna, w maju 2004 roku), postanowiłam – ponieważ straciłam wtedy pracę – obrócić to niepowodzenie w coś dobrego, i wybrałam się do Anglii. Jechałam prawie w ciemno, bez zapewnionej pracy, bez mieszkania; zagwarantowany miałam zaledwie pierwszy nocleg. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy z tego, jak punkt widzenia wyspiarzy może okazać się osobliwy dla nas, Europejczyków kontynentalnych.

DSCF1678

Zadziwienie pierwsze (pomijając to, że nocleg okazał się być spędzony na zachodniej półkuli) to dwa krany w umywalce: z prawej leci zimna woda, z lewej wrzątek. Należy prawdopodobnie zatkać umywalkę czy wannę korkiem i wlać po trochu z każdego kranu. Zadziwienie drugie, niby oczywiste: przechodząc przez ulicę trzeba się przyzwyczaić, żeby najpierw patrzeć w prawo, a potem w lewo. Czasami można spotkać też przejście nie dla pieszych, tylko dla… koni (a dokładnie dla jeźdźców na koniach). Trzecie zadziwienie ma wydźwięk bardziej kulturowy: w autobusie przy wysiadaniu mówi się „dziękuję” do kierowcy, na co kierowca odpowiada tym samym. Rzecz raczej nie do pomyślenia u nas, chyba że w PKS-ie albo takim autobusie podmiejskim, gdzie wszyscy się znają. I te kolejki przy wsiadaniu do autobusu!

DSCF1598

Ciekawym doświadczeniem jest uczestnictwo we mszy świętej odprawianej w różnych językach: po angielsku (w tym przez Murzyna, którego akcent trudno zrozumieć), włosku czy łacinie. W krótkim czasie oprócz „Amen” nauczyłam się już: „God, hear our prayer” (pol. wysłuchaj nas, Panie). Pozostając przy wątku kościelnym – intrygującą odmiennością było to, że zamiast posypania głowy popiołem w Popielec, na czole, za pomocą oleju wymieszanego z popiołem, robi się znak krzyża. Wychodząc potem z kościoła widzi się ten znak tu i ówdzie. A po mszy ksiądz ściska wychodzącym rękę życząc „Happy Lent”, czyli Szczęśliwego Wielkiego Postu.

Jeśli chodzi o takie niuanse językowe, dziwnie w polskich uszach brzmi także pytanie, które zadano mi w pracy, a które dotyczyło tego, jak sobie radzę z obsługą programu komputerowego: „Are you happy with the programme?”. Choć oczywiście jest w pełni sensowne, to jego tłumaczenie dosłowne brzmiałoby: czy jesteś szczęśliwa z programem…?

DSCF1591

Speaker’s Corner w Hyde Parku to miejsce, gdzie ludzie zabierają głos na różne tematy, warunkiem jest tylko, że nie mogą stać na ziemi, tak więc przynoszą sobie np. drabiny. A o czym się rozmawia? Będąc w Anglii można poświęcić sporo czasu poruszając tylko temat pogody: potrafi się ona diametralnie zmieniać nawet kilka razy w ciągu dnia. Nic dziwnego więc, że jest to ulubiony temat rozmów w tym kraju! Na zdjęciu w tle, zrobionym pod koniec listopada, widać łagodność tamtejszego klimatu. Sprzyja on spacerom; można się wybrać choćby do ogrodu botanicznego, gdzie poszczególne ławki są opisane imionami fundatorów – sponsorów danej ławki. Interesujące są też przejścia, jakie pojawiają się na polnych ścieżkach – przez sposób, w jaki trzeba je pokonywać (drugie zdj.).

DSCF0226

DSCF1951

Różnice kulturowe dostrzega się oczywiście w każdym obcym kraju. Czy jednak kilkudziesięciokilometrowa ściana wody może te różnice… pogłębić? W Anglii nie obchodzi się imienin. Kiedy przyniosłam do pracy czekoladki z tej okazji, każdy z osobna pytał, co to jest (imieniny, nie czekoladki), bo nigdy o czymś takim nie słyszał. Z kolei jeśli pracując na Wyspach poczęstujesz kolegów po fachu wafelkami przywiezionymi z wakacji za kanałem La Manche, nie zdziw się słysząc, że mają smak „kontynentalny”!

Dodaj komentarz