Pamiętamy Leszka Millera, który w latach dziewięćdziesiątych wypowiedział słynną maksymę: „Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy”. Czy można pokusić się o pewne przeformułowanie i stwierdzić, że prawdziwego tłumacza ustnego poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy swoją pracę? Spróbujmy zastanowić się nad tą kwestią. W jaki sposób tłumacz powinien zacząć i zakończyć projekt pt. „tłumaczenie ustne”?

Tłumacz – poszukiwacz

Tłumacz przyjmuje zlecenie. Ma zająć się ustnym przekładem podczas konferencji. Co dalej? Warto, by na początku swojego zadania, tłumacz stał się dziennikarzem śledczym. O czym jest konferencja? Kto jest jej organizatorem? Czym zajmuje się ten podmiot? Jakie są tematy prezentacji? Kto będzie się wypowiadał? Kim są prelegenci? Czy da się znaleźć online nagrania wideo prelegentów, aby przyzwyczaić się do ich głosu, akcentu, a także oswoić z komunikacją niewerbalną? Czy np. na YouTube pojawiają się nagrania referatów z konferencji o podobnej tematyce?

Tłumacz – wywiadowca

TU_mic

Google nie powie nam wszystkiego. Istnieje szereg rzeczy, które można sprawdzić jedynie poprzez kontakt z klientem. Czy będą to tłumaczenia z polskiego na obcy czy odwrotnie? W jakiej proporcji? Czy tłumaczenie będzie symultaniczne czy konsekutywne, a może szeptane? Czy będzie to tłumaczenie kabinowe? Jaki sprzęt będzie do dyspozycji? Dla ilu osób w przybliżeniu będzie przeznaczone tłumaczenie? Czy będzie ono nagrywane? Czy organizator jest w stanie udostępnić tłumaczowi referaty lub prezentacje prelegentów już na kilka dni przed konferencją? W większości przypadków nie ma takiej możliwości. Czasem jednak się udaje. Jeżeli tłumacz sam nie zapyta, wówczas na pewno takich materiałów nie dostanie. Pytanie o teksty nie jest narażeniem się na śmieszność, ponieważ tłumaczenie symultaniczne szybko czytanych referatów jest wyzwaniem, którego często nawet najlepsi nie są w stanie wzorcowo wykonać.

Tłumacz – student

TU_lamp

Przygotowanie do tłumaczenia ustnego przypomina trochę naukę do specyficznego egzaminu. Znamy bowiem nazwę przedmiotu i ogólne zagadnienia, ale nie wiemy jakie będą „pytania”, a poprawek nie ma. Trzeba więc zdobyć jak najwięcej wiedzy ogólnej, teoretycznej, która nie tylko pomoże nam zorientować się w temacie, ale w sporadycznych, krytycznych sytuacjach pozwoli wypełnić luki wynikające z niezrozumiałych specjalistycznych treści. Niektórzy tłumacze czytają glosariusze specjalistyczne. Inni czytają teksty źródłowe w obu językach, aby zapoznać się z popularnymi sformułowaniami i strukturą formułowania myśli w danej dziedzinie nauki. Czytać można w nieskończoność, ale warto ustalić sobie konkretne ramy czasowe – np. czytam 5 godzin teksty branżowe po polsku i 5 w języku docelowym lub czytam 50 stron po polsku i 50 w drugim języku. Warto puszczać sobie nagrania prelegentów i tłumaczyć je w domu „na sucho” oswajając się w ten sposób ze stylem danego mówcy.


Tłumacz – rycerz

TU_behind

Z kartką, długopisem, przespaną nocą i dobrym humorem tłumacz stawia się przynajmniej pół godziny przed rozpoczęciem na polu walki. Nie po to jednak, aby sączyć poranną kawę, albo robić dobre wrażenie, że oto przybył pilnie przed czasem. Trzeba zameldować się organizatorom i sprawdzić sprzęt. Czy w ogóle jest? Może trzeba coś rozłożyć, przetestować, może coś nie działa? Wprawdzie tłumaczowi za to nie płacą, ale niesprawdzenie tego może się negatywnie odbić na postrzeganiu jego pracy – jeśli np. uczestnicy nie będą słyszeli, co mówi tłumacz, to nawet najpiękniejsze tłumaczenie nie odbierze im wrażenia, że „coś jest nie tak”. Jeśli na placu boju jest drugi rycerz, warto się z nim zapoznać i zaprzyjaźnić. To także czas, by ustalić z organizatorami, gdzie tłumacz będzie siedział lub stał (warto, by widział i słyszał prelegenta i prezentację, a w praktyce nie jest to oczywiste). Tłumacz może ustalić ze swoim kolegą po fachu, jak często będą się zmieniać i w jaki sposób będą dawać sobie znaki.

To, co następuje później to już sama bitwa. Bitwa, która może być piękna, a jej wynik zależy już wówczas tylko od umiejętności językowych, kreatywności i umiejętności tłumacza radzenia sobie ze stresem. Wniosek jest prosty. Powiedzenie Leszka Millera nie sprawdza się w naszym fachu – prawdziwego tłumacza ustnego poznaje się po tym, jak zaczyna.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s