Wydawałoby się, że „oficjalne” tłumaczenie Biblii z języków oryginalnych używane podczas mszy świętych w Polsce powinno być idealne, pozbawione pomyłek. Tak jednak nie jest i nie ma powodów do zdziwienia, ponieważ nieważne jak oczywistym, a nawet oklepanym stało się określenie „jesteśmy tylko ludźmi” oraz ”nikt nie jest idealny”, to są one nader adekwatne w tej sytuacji. Ludzie zajmujący się tworzeniem Biblii Tysiąclecia również nie byli nieomylni, dlatego można w niej znaleźć wersy, które mogły zostać lepiej sformułowane. Jednak zanim skupimy się na błędach, przybliżmy sobie Biblię Tysiąclecia jako całość.

Po raz pierwszy została wydana w 1965 roku, 366 lat po Biblii Jakuba Wujka, która przez te lata pełniła rolę podstawowego przekładu katolickiego na język polski. Biblia z 1599 roku była tłumaczona z języka łacińskiego, co czyni Biblię Tysiąclecia pierwszym tłumaczeniem całego Starego i Nowego Testamentu z języków oryginalnych na język polski w Kościele katolickim.  Została wydana przez wydawnictwo Pallottinum,  na życzenie opactwa benedyktynów tynieckich z Krakowa. Do tej pory ukazało się pięć głównych wydań, które ulepszały niedoskonałości swoich poprzedniczek. Można jednak zauważyć, że do dziś nie udało się pozbyć wszystkich błędów.

[J 2, 4]

Pierwszy z nich możemy znaleźć na początku drugiego rozdziału Ewangelii wg św. Jana, gdzie miał miejsce cud w Kanie Galilejskiej. Jak wiadomo, odbywało się tam wesele, na którym zabrakło wina, o czym Maryja powiedziała swemu Synowi, Jezusowi. W Biblii Tysiąclecia odpowiedział jej słowami „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”. Jednak Maria Valtorta, włoska pisarka i poetka, uważana za wizjonerkę i mistyczkę, podała inną wersję: „Niewiasto, cóż nam odtąd do siebie?”. Sam Jezus miał przyjść do niej i wyjaśnić znaczenie tego zdania tymi słowami:

«To ‘odtąd’, które wielu tłumaczy pomija milczeniem, jest kluczem tego zdania i wyjaśnia jego prawdziwy sens.

Byłem Synem poddanym Matce aż do chwili, w której wola Mego Ojca wskazała Mi godzinę, która nadeszła, abym został Nauczycielem. Od chwili rozpoczęcia Mojej misji, nie byłem już Synem poddanym Matce, lecz Sługą Boga. Więzy, łączące Mnie z Tą, która Mnie zrodziła, zostały przerwane. Przemieniły się w więzy wyższego rzędu. Wszystkie schroniły się w duchu. Duch nadal nazywał “Mamą” Maryję – Moją Świętą. Miłość nie ustała ani nie oziębła. Przeciwnie: nigdy nie była tak doskonała, jak wtedy gdy – rozdzielając się ze Mną dla drugiego narodzenia – Maryja zrodziła Mnie dla świata jako Mesjasza, jako Głoszącego Ewangelię. Jej trzecie, najwyższe mistyczne macierzyństwo urzeczywistniło się, kiedy w męce Golgoty zrodziła Mnie dla Krzyża, jako Odkupiciela świata.

«Niewiasto, cóż nam odtąd do siebie?»

Najpierw byłem Twój, tylko Twój. Wydawałaś Mi polecenia, a Ja byłem Ci posłuszny. Byłem “poddany”. Teraz należę do Mojej misji. Czyż tego nie powiedziałem? “Ten, kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, by się pożegnać z tymi, którzy zostają, nie jest gotowy do Królestwa Niebieskiego.”

Ja przyłożyłem rękę do pługa, aby otworzyć lemieszem nie glebę, lecz serca, i zasiać w nich słowo Boże. Oderwałem tę rękę dopiero wtedy, gdy Mi ją wyrwano, aby ją przybić do Krzyża i otworzyć przez jego męczarnię Serce Mego Ojca i sprawić, że z rany tej wyjdzie przebaczenie dla ludzkości.

To ‘odtąd’, zapominane przez wielu [tłumaczy], miało powiedzieć: “Byłaś dla Mnie wszystkim, o Matko, gdy byłem Jezusem, synem Maryi z Nazaretu. Jesteś nadal dla Mnie wszystkim w Moim duchu. Jednak odkąd wypełniam misję oczekiwanego Mesjasza, należę do Mojego Ojca. Poczekaj jeszcze trochę, a gdy skończy się Moja misja, znowu będę cały Twój. Otrzymasz Mnie jeszcze w Swoje ramiona jak wtedy, gdy byłem mały, i nikt już Ci więcej Mnie nie wyrwie. [Nikt Ci nie wyrwie] tego Syna, który należy do Ciebie, a na którego będzie się patrzeć jak na hańbę ludzkości. Zwłoki zostaną Ci rzucone, aby i Ciebie okryć wstydem z tego powodu, że jesteś Matką skazańca. Potem będziesz Mnie na nowo posiadać – tryumfującego. Na końcu będziesz Mnie miała – również i Ty zwycięska – na zawsze, w Niebie. Teraz jednak należę do wszystkich ludzi i do Ojca, który Mnie do nich posłał.” »

„Oto, co oznacza to małe ‘odtąd’, tak pełne znaczenia.” – tak kończy opis swojej wizji Maria Valtorta. Widzimy więc, że Pan Jezus osobiście „pofatygował się”, aby wytłumaczyć znaczenie tych słów i przedstawić nam odpowiednie tłumaczenie. Kimże jesteśmy, aby sprzeciwiać się Jezusowi?

[J 20, 17]

Druga niedoskonałość w Biblii Tysiąclecia także znajduje się w Ewangelii wg św. Jana w rozdziale 20, gdzie Maria Magdalena spotyka zmartwychwstałego Jezusa. Według dosłownego tłumaczenia Jezus ostrzega ją słowami „Nie dotykaj mnie”, a w Biblii Tysiąclecia mówi „Nie zatrzymuj Mnie”. Ojciec Adam Szustak silnie krytykuje to drugie tłumaczenie. W tym rozdziale Ewangelii widać, że Maria Magdalena była tak silnie zakochana w Jezusie, że nie rozpoznała Go, gdy Żywy, Zmartwychwstały stanął przed nią, bo najważniejsze było dla niej otrzymanie Jego ciała. Chciała Go mieć i kiedy poznała kim jest, wręcz rzuciła się na Niego. Jezus się na to jednak nie zgodził, dlatego użycie przez Niego mocnych słów „Nie dotykaj mnie” bardziej oddaje wagę odpowiedzi. „Ona nie widzi konkretnej osoby, nie widzi Jezusa. Tylko widzi obiekt do tego, żeby mieć”, mówi ojciec Szustak.

Innego zdania jest papież Benedykt XVI , który wytłumaczył to słowami:

Maria chciała po radosnym spotkaniu z Jezusem wrócić po prostu do dawnej wspólnoty Jego środowiska, zapominając niby o mrocznym cieniu, o całej rzeczywistości krzyża. Ale sprzeciwia się temu istota wydarzeń. Nie może już widzieć w Jezusie »swego Rabbuni «, zapominając o Jego krzyżu. Odtąd nie ma już prywatnej, ludzkiej tylko, we własnym kółku pozostającej przyjaźni z Jezusem. Po swym przejściu przez śmierć należy On do wszystkich. Jezus odrzuca prośbę zatrzymania Go. Magdalena otrzymuje zadanie do spełnienia: »Idź do braci«. Poznać Zmartwychwstałego znaczy z Jego nakazu być w drodze do braci.

[J 15, 26]

Cofając się do 15 rozdziału tej samej Ewangelii można dostrzec kolejne niedociągnięcie. W poprzednich czterech wydaniach Biblii Tysiąclecia w 26 wersecie nazwano Ducha Świętego „Pocieszycielem”, w V zaś edycji zostało ono słusznie zastąpione terminem Paraklet pochodzącym od czasownika parakaleo, czyli ‚wzywam, proszę’, co czyni parakletę ‚przywołanym na pomoc’. W sądownictwie jest to osoba wezwana do pomocy prawnej oskarżonego w procesie, a zatem adwokat, obrońca. W starożytności „parakletem” w greckich polis nazywano najczęściej mężczyznę w podeszłym wieku (rzadziej kobietę), który cieszył się ogromnym szacunkiem reszty mieszkańców. Była to osoba prawdomówna, sprawiedliwa i szlachetna; wystarczyło, aby w czasie procesu położyła dłoń na ramieniu oskarżonego, aby doszło do uniewinnienia, ponieważ „paraklet” nie wstawiłby się za kimś, kogo uważałby za choć trochę winnego. Podobnie jest z Duchem Świętym, który staje obok każdego z nas, dotykając naszego ramienia zaświadczając, że nie zasługujemy na karę. Krew Jezusa Chrystusa przelana na krzyżu obmyła nas z grzechu.

Powyżej przedstawione zostały trzy błędy w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia i choć ich istnieniu nie można zaprzeczyć, niemożliwym jest, aby w tak ogromnym dziele nie pojawiła się żadna omyłka. Znaleźliśmy jeszcze trzy błędy, które przedstawimy w drugiej części artykułu.

cdn.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s